Urszula Zajączkowska: bańki mydlane

Strzałka czasu zaciąga galaktyki w supły 

i wwierca je w mrok, w pomniejszenie

do samego środka.

Hekatomby ciał niebieskich pętlą się gdzieś odlegle.

Grawitacyjny pył zasysa rdzeń. Bez końca.

O siódmej rano odklejam błonki powiek, rozciągam żółte ścięgna. 

Zaczynam żniwa dla przyszłej swej pamięci. 

I tak w każdym ułamku powietrza, w każdym centymetrze drogi,

zwyczajnie żyjąc, jak pies na ziemi, 

jedynie kruszę cienkie tafle obrazków, 

przebijam bańki mydlane, 

już zaraz, na granicy,

gdzie zaczyna się moja skóra.

z tomu piach

Skip to content